Ponieważ należymy do szczęśliwców (?), którzy sami Wigilii nie przygotowują, a muszą się tylko spakować, przyjechać i ładnie wyglądać, mogliśmy dziś zaszaleć i spędzić czas w kuchni "po swojemu"... mówiąc prościej, robiliśmy to, na co mieliśmy ochotę:)
I tak najpierw nakleiliśmy pierogów (jako, że Mama z kapustą i grzybami wyczarowała, my, dla kontrastu, zrobiliśmy ruskie:) Pisząc "MY", mam na myśli siebie i dzieci, bo mężuś się na urlop dziś nie załapał i jako jedyny musiał rano wcześnie wstać:)
Kiedy pierogi były ukończone (i częściowo skonsumowane), wzięliśmy się w końcu za ciasteczka maślane...
Ponieważ są przepyszne, podaje bloga Dity, z którego przepis zgapiłam (dzięki Dituś)
Jutro rano, po śniadanku, będą do kawusi jak znalazł;)
Pierniczki, które się uchowały, popakowałam w małe paczuszki i pojadą z nami na Święta:)
Jedna czeka pod choinką na Gwiazdora, który ma przyjść w nocy...
Może się skusi?
Spokojnych Świąt,
Sylwia
Witaj, bardzo interesująco prowadzisz bloga, zdjęcia cieszą oczy, ładne dekoracje, miło było wpaść, będę zaglądała częściej. Życzę zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia, pełnych miłości i ciepła domowego ogniska:-). Poczytam szczegółowo po tym szalonym świątecznym okresie gdzie czasu na wszystko brak.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuń