Zdarzają się takie chwile... są ulotne jak liście na wietrze, ale są... często "kradzione", często wyproszone ("kochanie, zabierz gdzieś dzieci"), ale są... takie moje...
To czas, kiedy w domu jest cicho (CISZA- pojęcie względne, od kiedy mam dzieci), niekoniecznie pusto,
jest przytulnie i ciepło, palą się świeczki, a ja zagłębiam się w mięciutkiej kanapie z filiżanką rozpuszczalnej kawy ze śmietanką w jednej ręce i dobrą książką (koniecznie thrillerem... ) w drugiej...
I wyłączam się dla całego świata...
To mój czas...
Do momentu, aż usłyszę głośne MAMO!!!!
Pozdrawiam cieplutko i wracam do czytania,
Sylwia