Wszystko, co świąteczne, spakowane w pudłach i czeka na wyniesienie do piwnicy...
Do moich czterech kątów wrócił brąz (i wszystkie jego możliwe odcienie) oraz biel, która tak naprawdę wcale nie zniknęła i przez okres świąteczny dominowała w mieszkaniu.
Dzis też odkyłam (zupełnie przypadkowo) cuuuudny sklepik, w którym NIE MA rzeczy, której nie chciałabym mieć u siebie!
Jak pomyślę, że znajduje się 300 m od mojego domu i stoi tam od 4 (!!!) lat, to mam pianę na ustach ze złości...
Ale cóż, najważniejsze, że już o nim wiem:)
Na dobry początek kupiłam poszukiwane od dawna wiklinowe serduszko:
i jeszcze jedno takie cudne:
i małą skrzyneczkę ze świecznikami w środku:
Już zapowiedziałam Pani, że będę baaardzo częstą klientką i przy okazji zamówiłam herbaciarkę- będzie w lutym:)
Dziś też przyszły pocztą moje rameczki:
(wiszą już w przedpokoju:)
i dwa świeczniki, ale póki co, jeden nie pasuje do wystroju (to drewniana duża gwiazda, kupiona na wyprzedaży i poczeka do kolejnych świąt) a drugi... no cóż, jeszcze nie wiem, co z nim zrobić...
Poczeka do walentynek;)
Skrzyneczka, którą dostałam od Męża pod choinkę, w końcu znalazła swoje miejsce- troszkę wędrowała, bo codziennie stawiałam ją w innym miejscu, ale w końcu stoi na blacie, obok okna.
Jeszcze z choineczkami, ale już niedługo;)
Pozdrawiam cieplutko,
Sylwia